Rok 1918 w zapiskach sienniczan

Ostatnie miesiące 1918 r. odcisnęły swoje piętno na całym dalszym życiu siennickich seminarzystów. W pamięci na zawsze zostało ich zaangażowanie w tajną pracę Polskiej Organizacji Wojskowej, dzień rozbrajania żołnierzy niemieckich i udział w organizujących się oddziałach polskiego wojska. W pamiętnikach kilku absolwentów Seminarium Nauczycielskiego w Siennicy znajdujemy opis wydarzeń związanych z odzyskiwaniem suwerenności przez Ojczyznę po 123 latach niewoli. Warto je przytoczyć, nawet w krótkich fragmentach. 

O pracy POW pisze Franciszek Maguza: „Zbiórki odbywały się często w Krzywicy, t.j. w naszym gospodarstwie, u mojego brata, ktoś przyjeżdżał z Warszawy - prelegent - z odczytem i wiadomościami ze świata wojny. […]. Był np. Franciszek Wielgut późniejszy legionista. Wstępowaliśmy do ówczesnej P.O.W. - Polskiej Organizacji Wojskowej. Przedzieraliśmy się lasami do sąsiednich i dalszych wsi ze szkołami, które prowadzili nasi poprzedni koledzy należący do konspiracji np. do kol. Żukowskiego w Mariance. W Krzywicy brat i siostra, moja matka, „zaopatrywaliśmy” całą plejadę wybornym chlebem i masłem. Mój brat Józef wiele udzielał się pracy społecznej, tajnej, na terenie Siennicy i przyległych miejscowości.” 

Franciszek Klusko natomiast tak opisuje ten okres: „…Krajowa Organizacja P.O.W. rosła w siłę. Była ona i wśród uczniów, głównie III i IV kursu, w liczbie do 50-ciu kolegów. Kolega Roman Cudny jako komendant tej grupy zaproponował mi przystąpienie do tej organizacji. Bez większego namysłu wyraziłem zgodę. Odebrano ode mnie przysięgę, po której stałem się członkiem tajnego, zbrojnego ugrupowania młodzieży w Siennicy. Piszę o tym, bo nasilające się ćwiczenia wojskowe zabierały sporo czasu, a odbywały się o zmroku, a czasem i o świcie, najczęściej na cmentarzu grzebalnym, w pobliskim brzeźniaku, bądź w ogrodzie szkolnym, celem przygotowania się do czekających nas zadań wojskowych oraz zapoznanie się z bronią (pistolety, karabiny i granaty). Na zbiórkach nie brakło nikogo: dyscyplina, posłuch i gorliwość były wzorowe. Nauka w szkole odbywała się normalnie…”

Leon Chrust tak zapamiętał dni 10 i 11 listopada: „W listopadzie 1918 roku zaświtała jutrzenka wolności naszego kraju, okres rozbrajania Niemców, w którym i ja brałem czynny udział. 10.XI. za wiedzą Dyrektora Szkoły udałem się do mojej drużyny harcerskiej w Latowiczu, by w nocy z 11 na 12.XI. wydobyć ze skrzynek pocztowych urzędową korespondencję władz niemieckich, poprzecinać druty telefoniczne do urzędów, a o świcie 11.XI. przystąpić wspólnie ze Strażą Pożarną do rozbrajania Niemców.”

Natomiast Antoni Kozłowski opisał akcję rozbrajania Niemców w Siennicy: „A było to tak: od strony Latowicza ukazała się furmanka, na której sie­dział jakiś zrezygnowany żołnierz niemiecki, trzymając w ręku karabin. Kilkunastoosobowa grupa uczniów, w której byłem również ja, rzuciła się w jego stronę z okrzykiem: „Ręce do góry - oddaj broń!” Żołnierz zrozumiał, o co chodzi, zeskoczył z furmanki i oddał bez oporu karabin, zdjął pas z nabojami oraz bagnetem i począł się histerycznie śmiać. Złagodziło to trochę naszą bojową postawę, nie rozumieliśmy jednak, o co chodzi. Dopiero gdy któryś z nas zapytał: „Czego się szkopie śmiejesz, przecież możemy ci tym bagnetem kiszki wypruć!" - żołnierz odpowiedział łamaną polszczyzną: „Wy smarkacze, przecież mógłbym was tu wszystkich jak muchy wystrzelać!” Rzeczywiście, karabin był naładowany, a ładownica pełna naboi.  Żołnierz był już starszy - wiedział, co się dzieje w kraju i na świecie, wiedział, że Niemcy kapitulują, a więc przy pierwszej okazji chciał oddać broń. W naszym pojęciu byliśmy bohaterami - rozbroiliśmy Niemca.”

Teodor Kaczyński również wspomina moment rozbrajania Niemców, ale zapamiętał go trochę inaczej: „Radość zapanowała w naszej szkole, kiedy dowiedzieliśmy się o zakończeniu wojny, rozpadzie Austrii i kapitulacji Niemiec. Cieszyliśmy się też powrotem Piłsudskiego z Magdeburga i objęciem przez niego władzy w powstającej niepodległej Polsce. 12 listopada na drodze przed naszym internatem ukazały się furmanki, na których z Latowicza w stronę Mińska jechali żołnierze niemieccy, bez karabinów, z czerwonymi kokardkami przy mundurach. Jeden z kolegów, Kazimierz Drągowski, zawołał: - Zróbmy im owację, bo to są ci, co porzucili broń i chcą wracać do swojego kraju, nie chcą wojny!”

W grudniu 1918 r. POW weszła w skład powstającego Wojska Polskiego. Członkowie organizacji, w tym sienniczanie, powoływani byli do jednostek wojskowych i wykonywali wiele ważnych wtedy funkcji.

Pobyt w wojsku tak wspomina Teodor Kaczyński: „We wtorek dowieziono nas podwodami na stację kolejową w Mińsku Mazowieckim, a następnie pociągiem, przez Siedlce, dojechaliśmy do Łukowa. Zaczęliśmy od służby wartowniczej, wzmacniając niewielki garnizon poewiacko-wojskowy. Powierzono nam pilnowanie pozostawionego i odbieranego sprzętu i uzbrojenia wojskowego po Niemcach oraz udzielania pomocy w rozbrajaniu Niemców jadących przez Łuków. Zakwaterowano nas w zimnych pomieszczeniach magistrackich. Żywiła nas Liga Kobiet. Uzbrojenie składało się z karabinu niemieckiego typu „Mauser” i pasa z bagnetem i nabojami, wymienianymi w czasie pełnienia warty. Byłem w grupie, która miała za zadanie pilnowanie wojskowego magazynu taborowego wraz z końmi, niedaleko stacji kolejowej Łuków-Łapiguz.”

A potem trzeba było wracać w szkolne mury i kontynuować naukę, bo przecież ci chłopcy przede wszystkim pragnęli zostać nauczycielami w wolnej Ojczyźnie. Pamiętajmy jednak, że walka o Polskę jeszcze się nie skończyła. Jeszcze trzeba było bronić tak niedawno zdobytej Niepodległości w wojnie polsko-bolszewickiej. I znowu sienniczanie wstępowali ochotniczo do wojska i zamiast się uczyć poświęcali swoje zdrowie i życie dla Ojczyzny.