Siennica pocz. XX w.

Mówiąc o Siennicy często dawniej używano określenia osada. Takiej nazwy jednostki administracyjnej używali Rosjanie w Królestwie Polskim po reorganizacji administracji państwa po powstaniu styczniowym, kiedy to odebrano prawa miejskie ponad trzystu miejscowościom, w tym także Siennicy. Stała się więc Siennica dużą wsią, ale jednak mającą jakieś cechy czy pozostałości typowo miejskie. Oczywiście, wyróżniało ją na Mazowszu też to, że działała tu, w budynkach poklasztornych, szkoła dla nauczycieli. Dzisiaj według ustawy o nazwach miejscowości osada to niewielka część wsi, wyróżniającą się charakterem zabudowy lub wykonywanym rodzajem pracy przez jej mieszkańców.

Nazwy osada Siennica używa w swoich wspomnieniach Jan Kowalik, absolwent Seminarium Nauczycielskiego z 1924 r. Jego rodzice sprowadzili się do Siennicy w początkach XX w. z pobliskich Kiczek, posiadali dwa domy i 4 morgi uprawnej ziemi, ale podstawowym zajęciem ojca było produkowanie akcesoriów do urządzeń tkackich, które były na wyposażeniu wielu gospodarstw wiejskich, gdyż w owym czasie na własne potrzeby produkowano w nich tkaniny ubraniowe, chodniki, kilimy itp. Jednak zdaniem Kowalika Siennica nie miała szans rozwoju gdyż leżała z dala od głównych szlaków komunikacyjnych i w przededniu wybuchu I wojny światowej właściwie tylko wegetowała.

Wg Kowalika „Liczba mieszkańców osady i przylegających do niej skupisk w roku 1900 nie przekraczała tysiąca osób, w tym było 120 rodzin polskich, 36 rodzin żydowskich oraz 12 rodzin rosyjskich (nauczycieli Seminarium). Przedstawicielem powiatowej władzy carskiej był stójkowy i jego pomocnik. Pod względem administracyjnym Siennica stanowiła gminę z wójtem i pisarzem gminy na czele. Budynki mieszkalne prawie wszystkie były drewniane, parterowe, tylko 4, przy rynku, posiadały piętra nad sklepikami.”

Zajęcia mieszkańców Siennicy Jan Kowalik opisuje następująco: „Mieszkańcy osady utrzymywali się z uprawy niewielkich działek lichej ziemi, z hodowli nierogacizny, drobiu i królików; ludność żydowska hodowała kozy, stanowiące utrapienie osady. Uzupełnienie utrzymania czerpano z drobnego rzemiosła i handlu. Oto rzemieślnicy osady: 7 szewców, 3 krawców, 4 rzeźników, 4 kowali, 2 fryzjerów, 2 stolarzy, bednarz, stolarz, stelmach, szklarz. Na drobny przemysł składało się: kilka piekarni małych (większość mieszkańców wypiekała chleb własny), 2 wytłaczarnie oleju, gręplarnia wełny, garbarnia. Handel był wyłączną domeną kilku sklepikarzy żydowskich. Istniała też Spółdzielnia Spożywców prowadząca sklep spożywczo-przemysłowy. Żydzi prowadzili również kilkanaście sklepów takich branż, jak: sklep z artykułami metalowymi, galanteria, materiały odzieżowe i pościelowe, materiały piśmienne i przybory szkolne oraz akcesoria oświetleniowe (lampy naftowe, klosze do lamp, knoty, a przede wszystkim nafta, mierzona na kwarty).”

Żydowskie kozy często pasły się w otoczeniu drewnianego kościółka, co dawało pretekst do ich przeganiania, za zgodą nauczyciela, przez uczniów szkoły gminnej. Pisał o tym inny z naszych absolwentów Franciszek Maguza. W jego wspomnieniach znajduje się inna, ciekawa dla nas informacja: „W Siennicy istniała straż ogniowa, ochotnicza, dobrze zorganizowana. W jej szeregach pachniało nieco „niepodległościową konspiracją” (Po latach 1905-1908). Naczelnikiem straży był wzorowy gospodarz Karol Siwiec, później Brzozowski, majster, mistrz murarski z Siennicy. Wzorowym, dzielnym strażakiem był zastępca kom. Straży Józef Maguza z Krzywicy i wielu innych dobrych „druhów”, bo tak się chyba pomiędzy sobą nazywali. Straż brała udział w wielu akcjach przeciwpożarowych i w dozwolonych uroczystościach - np. Bożego Ciała w procesjach itp.” Często wybuchające pożary były nieszczęściem dotykającym wiele gospodarstw w Siennicy i okolicy w tamtych czasach.

Maguza wspomina jeszcze mieszkającego w Siennicy felczera Rodkiewicza: „zacny człowiek, pomagał w wielu kłopotach seminarzystom. Chyba pracował i po uzyskaniu niepodległości w punkcie aptecznym seminaryjnym. Miał schludny domek w Siennicy…”

W Siennicy jeszcze w Średniowieczu organizowano targi cotygodniowe w każdy poniedziałek oraz jarmarki trzy razy w roku. W pocz. XX w. Siennica w dalszym ciągu była miejscem wymiany handlowej. Janowi Kowalikowi zawdzięczamy opis dnia targowego w Siennicy: „Wieloletnią tradycją osady Siennica był doroczny jarmark w dniu 15 października. Ten jarmark zamieniał osadę w wielkie targowisko, trwające 2 dni. Na jarmark przyjeżdżali chłopi z kilkunastu gmin, z Mińska Mazowieckiego, Kałuszyna i Garwolina, przywożąc na sprzedaż przeróżne płody rolne: zboże, len, wełnę, inwentarz żywy, a nabywali wyroby rzemieślnicze, kożuchy, nowe wozy i narzędzia gospodarskie. Powodzeniem cieszyły się balie drewniane, wiadra, beczki, niecki, drewniane maślnice, łyżki ręcznie wyrabiane z gruszy. Na jarmarku odbywała się sprzedaż koni i bydła. Transakcje kupna-sprzedaży kończyły się z reguły w karczmie, prowadzonej wiele lat przez rodzinę Łobodowskich. Interesy opijano „na szczęście" - jak tradycja nakazywała - kwartami wódki. W tradycyjnym jarmarku brała udział liczna służba folwarczna, która do sprzedaży nic nie oferowała, tylko nabywała niezbędny sprzęt drewniany i samodziały, ponieważ dziedzic we wrześniu wypłacał służbie (raz do roku) główne świadczenia. Po jarmarku cała osada wyglądała jak wielkie śmietnisko.”

Oprócz Seminarium Nauczycielskiego funkcjonowały w Siennicy dwie szkoły elementarne dla najmłodszych dzieci. Franciszek Maguza wspomina jak to, idąc od strony Krzywicy,  przed kościołem poreformackim, obok szkolnego internatu musiał rozstawać się z idącym z nim kolegą gdyż on szedł do „ćwiczeniówki” mieszczącej się w budynku poklasztornym, a kolega skręcał w lewo i szedł dalej do szkoły „gminnej” znajdującej się w pobliżu drugiego siennickiego kościoła - drewnianej „fary”. Wcześniej przechodzili obok znajdującego się na wzgórzu cmentarza z kapliczką grzebalną, porośniętego sosnami. Zapamiętał też widok dymiącego w czasie kampanii komina gorzelni znajdującej się w Nowodworze oraz młyna wodnego na rzeczce Sienniczce.