Stanisław i Halina Markowie

Jestem bardzo szczęśliwa, że Państwo Markowie pojawili się na mojej edukacyjnej drodze w ważnym momencie mojego życia w siennickim liceum.”

Napisała jedna z absolwentek naszej szkoły – Zofia Zielińska, maturzystka z 1967 r. Rzeczywiście, trzeba mieć dużo szczęścia, by na swojej drodze życia spotkać ludzi dobrych, świetnych pedagogów i wychowawców. I to wtedy, gdy ma się naście lat i wiele, nie zawsze przemyślanych pomysłów na życie. To szczęście spotkało uczniów Liceum Pedagogicznego w Siennicy, gdyż takich właśnie określeń używają wychowankowie siennickiej szkoły oceniając z perspektywy, już swego dorosłego życia, państwa Marków, nauczycieli, z którymi los zechciał ich zetknąć. Zresztą, jest to też opinia i współpracowników państwa Marków, także tych, których przełożonym był Stanisław Marek sprawując kierownicze funkcje w szkole. Stanisław Gnoiński zapisał, że Siennica może być dumna z „przyhołubienia” tak wartościowych osób, wyróżniających się talentem pedagogicznym, rzetelnością i fachowością w pracy oraz wysoką kulturą osobistą.

Jak to się stało, że trafili do Siennicy? Pani Markowa tak to wspomina po latach:

„Każde z nas dwojga trafiło do Siennicy tym samym zrządzeniem losu. Musieliśmy odpracować stypendium fundowane: Stanisław z Wyszkowa, ja z Gostynina. Skierowanie do pracy należało odebrać w Kuratorium Oświaty w Warszawie. I tam przekierowano nas do Siennicy. W sierpniu 1963 roku dotarł do Siennicy Stanisław, a ja dwa lata później.”

Stanisław Marek zatrudniony został jako nauczyciel fizyki i astronomii, prędko zaangażował się w pracę społeczną. Piastował funkcje wychowawcy klas, opiekuna kółek zainteresowań, prezesa ogniska ZNP, wicedyrektora i wreszcie w latach 1974 – 1986 dyrektora Zespołu Szkół.

Byłem również uczniem prof. Stanisława Marka, co prawda już w latach 70. ubiegłego wieku, ale mogę podpisać się pod stwierdzeniem Zofii Zielińskiej iż:

„Profesor Stanisław Marek prowadził zajęcia w taki sposób, że pobudzały nas one do samodzielnego myślenia. Rozpoznawał zdolności ucznia i szczególnie mobilizował do pracy tych, których stać było na więcej. Zawsze uśmiechnięty i otwarty na każdego ucznia, nikogo nie wyróżniał, a jeśli karcił - to zasłużenie”.

Pamiętam także, że cechą charakterystyczną była cisza i dyscyplina na jego lekcjach i to, że nigdy nie podnosił głosu. Był przy tym wymagającym, ale niezwykle sprawiedliwie oceniającym uczniów nauczycielem. Pamiętam go również z zajęć sportowych, gdyż sam lubił sport, chętnie grał w siatkówkę i tenisa stołowego i potrafił do uprawiania sportu zachęcić swoich uczniów. Taką postawą zyskiwał sobie autorytet i uznanie wśród społeczności uczniowskiej. Niewątpliwie

„…był i jest dla nas wzorem człowieka prawego, szlachetnego, wrażliwego i odpowiedzialnego. W życiu Państwa Marków, ich stosunku do wychowanków, postępowaniu wobec różnych przypadków ze szkolnego życia, odnajdowaliśmy zgodność ich słów i czynów.” – jak napisała Zofia Zielińska.

Okazało się także, że ma duży talent organizatorski. W czasie swojej pracy na stanowisku dyrektora szkoły zreorganizował pracę internatu szkolnego, przeprowadził remont kapitalny budynku szkolnego, rozbudował bazę dydaktyczną szkół zawodowych. Jego współpracownicy podkreślają takt i wyczucie z jakim postępował rozwiązując problemy szkoły i kadry pedagogicznej. Życzliwe podejście do kłopotów drugiego człowieka, zjednywało mu sympatię i zaufanie u podwładnych, którzy mogli się spodziewać zawsze wszechstronnej i sprawiedliwej oceny swych czynów.

Warto na koniec wspomnieć incydent z 1981 r. kiedy to pogłoska o zwolnieniu dyrektora Marka ze stanowiska tak zbulwersowała radę pedagogiczną szkoły, że spontanicznie zredagowano petycję do władz szkolnych w obronie dyrektora i wysłano delegację do kuratorium warszawskiego, by zaprotestować wobec tych planów. Interwencja ta przyniosła, być może, zamierzony skutek, gdyż dyrektor pozostał na swoim stanowisku.

Pani Halina Podleś, późniejsza żona Stanisława Marka, stawiła się do pracy w Siennicy we wrześniu 1965 r. Rozpoczęła pracę jako nauczycielka matematyki, wkrótce otrzymała też wychowawstwo klasy. Oddajmy znowu głos Zofii Zielińskiej:

„Pani Profesor kształtowała nasze charaktery swoim przykładem. Zawsze opanowana, nie okazywała widocznego zdenerwowania. Na jej twarzy malował się spokój i dobro."

Swoją delikatnością i subtelnością wygaszała nasze młodzieńcze, rozhuśtane emocje. Była dla nas wzorem kobiety uporządkowanej wewnętrznie, a zewnętrznie – bardzo zadbanej i eleganckiej, co nie było bez znaczenia dla młodych dziewcząt. Myślę, że urzekała nas Jej uroda, ale też skromność i szlachetność.(…) Pani Profesor doskonale opanowywała i wygaszała sytuacje konfliktowe, jakich dostarczało szkolne życie z dala od rodzinnego domu. Wyczuwała nasze załamania na skutek niepowodzeń szkolnych i osobistych i skutecznie starała się im zaradzić.(…) Pani Profesor miała szczególnie dobry wpływ na uczniów z niską samooceną i starała się poprzez rozmowy, przykłady z życia umacniać naszą psychikę w tym trudnym etapie do dorosłości. To dzięki postawie takich nauczycieli jak pani Markowa i jej mąż wielu absolwentów siennickiego liceum pedagogicznego realizowało swoje aspiracje kontynuująco naukę na studiach wyższych, nierzadko na kierunkach matematyczno-fizycznych. Byli do nich właściwie przygotowani w naszej szkole, potrafili twórczo myśleć, chcieli się dalej rozwijać, stawiali sobie potem wysokie cele życiowe i zawodowe.

W 1986 r. państwo Markowie postanowili wrócić w rodzinne strony, na Śląsk. Żegnano ich z ogromnym żalem, pamiętając ich zasługi dla Siennicy i jej szkoły podczas ponad 20. letniego tu pobytu i wiedząc, że następcom będzie niezwykle trudno je powtórzyć.

Pamięć o tych ludziach zobowiązuje nas, Ich wychowanków, do działania w celu i utrwalenia Ich dorobku w pamięci siennickiej społeczności. Na pewno na to zasługują.